Podróże rowerem

Podróże rowerem

Podróże rowerem info Wietnam.

Czy to rowerowa wyprawa, którą chce odbyć się tylko raz?

Podróże rowerowe przez Wietnam i Kambodże

W rosyjskim u-bocie, którym przeprawiam się przez rzekę w Kambodży, wpada mi w rękę, książka w której autor, zmaga się z tezą zawartą w tytule tego wpisu. To 7 dzień mojej podróży rowerem z sakwami przez Wietnam i Kambodżę. I od teraz, próbuję ogarnąć się z myślą – czy będę chciał tu kiedyś wrócić? Takie są podróże rowerowe.

Lądujemy z grupą 12 kolarzy w Ho Shi Min – stolicy Wietnamu. Mamy rowery górskie i gravele, wszystkie przystosowane do przewożenia bagażu i dużo Powera… bo bagażu chyba jest za dużo. Jesteśmy odpowiednio przygotowani fizycznie i zmotywowani na 14-dniową podróż rowerem.

Ostatniego dnia na tym samym lotnisku, czekam na samolot i próbuję coś napisać… o dobrych skokach, szybkich zakrętach, ostrych korzeniach i adrenalinie. Ale nie daje mi spokoju, odbiór tego miejsca. To jak głęboko mnie wchłonęło. To jak Wietnam, chyba właśnie zmienia moje myślenie o życiu. Zresztą chyba wszyscy rozmawiają o sensie powrotu tutaj.

Nie mogę na szybko opisać wrażeń mojej podróży rowerowej, bo samo bycie tu okazało się nadrzędne. Ale nie martwcie się. Jak ochłonę – przedstawię Wam rowerowy opis Wietnamu. Bike packing Wietnam – jeśli chcecie szybkiej porady piszcie na maila fundacji do Tomka.

Przez pięć dni, nie mogłem odnaleźć się w miejscu w którym się znalazłem. W Wietnamie stajesz się takim samym człowiekiem jak jego mieszkańcy. Nie ważne co robisz w swoim kraju, jaką masz pracę, ile masz pieniędzy i kto jest od Ciebie zależny… Teraz jesteś tu i musisz się przystosować. Musisz przetrwać, a kryzys przychodzi co dnia. Zmęczenie, upał, brak apetytu na miejscową wątpliwą zupę, widok totalnej biedy, kurz i bród. Brakuje tylko krakowskiego smogu ☺

Na noc, wdrapujesz się na drzewo i próbujesz zmierzyć się ze snem. Przerywają go co chwile odgłosy dżungli. Z robactwem, musisz żyć za pan brat i nie ważne czy to hotel czy prowizoryczna prycz na drzewie. Po czterech godzinach rwanego snu, wstajesz i pakujesz rower, by dojechać wieczorem do kolejnej, poniekąd magicznej, ale bardzo ubogiej wioski. Na kolację w skromnej oprawie – ryba z owianego złą sławą Mekongu, dziwna rosołowa polewka, ropucha, bądź kulki przypominające parówki. Na Europejczyku, na co dzień jedzącym – kurczaki, robi to wrażenie. Zero ciepłej wody, zero łazienki, żadnej toalety. Cały czas, zastanawiasz się, „jak Ci ludzie tu żyją…”

Czasem, dopadają nas tropikalne ulewy, a z punktu widzenia kolarza, to długi lot w błoto. Bywa, że ze zmęczenia patrzę w jeden punkt, i mówię do siebie – dam rade i z bólem siedzenia, następnego dnia, robię te 80 kilometrów. Po raz kolejny kończąc – lotem przez kierownice w błocie. Przy ciepłym piwie, patrzę na kolegę w bandażu, który akurat dzisiaj, miał mniej szczęścia i zakończył rajd po zderzeniu z beefem. Dociera do mnie, że to niebezpieczne, ale nie ma już wyjścia i trzeba jechać dalej.

Te godziny, spędzone w rowerowej samotnosci – powodują, że docierają do mnie zapomniane sprawy, dobre i złe… O czym marze? Dzisiaj już o niczym… Jestem zwykłym człowiekiem, nabieram pokory i szacunku do tego co mam. Tutaj proste czynności, urastają do rangi arcytrudnych. Myślę o ulubionej kanapce i innych niedocenionych rzeczach, niedocenionych relacjach.

Wydawało się, że rower fotki, chillout. Okazało się, że całkiem na poważnie, po prostu każdego dnia walczyłem ze sobą. To jest niewiarygodne uczucie. Ile trzeba dać, aby zdystansować się do własnego życia.

Podróż rowerem to nie tylko emocje płynące z jazdy. To przede wszystkim, psychiczne doświadczenia z bycia w przedziwnych miejscach.

W momencie publikowania tego artykułu, minęły 4 miesiące od powrotu z Wietnamu. Na szczęście przebiły się do mnie wspomnienia, czystej i szaleńczej jazdy, które opisze niebawem. Potwierdziło się też, zaufanie do rowerów z zamontowanymi torbami, sakwami, ekwipunkiem bike packing-owym – zwał jak zwał. 

Nie dają mi jednak spokoju obrazy, które tam zobaczyłem. To co przeżyłem jest moje. Te przeżycia mnie zmieniły. Jedno jest pewne – warto pojechać na rower do Wietnamu, to coś innego niż podróż rowerem po europie. Warto to poczuć. To coś więcej, niż tylko solidna jazda po Azji – między minami. 🙂